TERAZ ROCK MAGAZINE by Paweł Brzykcy
"Świetny wokalista Marcin "Maverick" Kujawa (podobnie jak Piotr Tarnawski znany z UFly) wraz z kolegami definiuje swoją muzykę jako "modern synth alternative rock". Trafnie - a angielski pasuje do tekstów Mavericka w tym języku i do tego, że to poziom światowy. Kontynuują pierwszą płytę pod tym szyldem "Stranger in the mirror" z 2018 roku. Większość piosenek to gitarowo - elektroniczna nawałnica i rytm podrywający do biegu. Są też spokojniejsze jak "Endless", gdzie Marcin dysponujący wysokim głosem, eksponuje całą jego skalę, i "Between the worlds". Do tego m.in. pulsujący basem "Electric shock awakers", mocarny "Scroll it" i mój największy faworyt: przestrzenny, rewelacyjnie zaśpiewany, uderzający skotłowanym riffem "One minute to the grand finale". A wspomniane teksty są ciekawe, choćby ten z utworu tytułowego - o wrażliwcu, który jest świadom tego, że karmi się złudzeniami, aby móc przetrwać w okrutnej rzeczywistości."
"The great singer Marcin "Maverick" Kujawa (like Piotr Tarnawski known from UFly) and his friends define his music as "modern synth alternative rock". Accurate - and English language matches Maverick's lyrics and it is world class. They continue the first album titled "Stranger in the Mirror" from 2018. Most of the songs are guitar-electronic storm and rhythm which makes you want to run. There are also calmer ballads like "Endless", where Marcin, who has a high voice, exposes his entire scale, and "Between the worlds". For this, among others full of pulsating bass "Electric shock awakers", the mighty "Scroll it" and my biggest favorite: spacious, sensational sung, striking with a twisted riff "One minute to the grand finale". And above mentioned lyrics are interesting, for example the one from the title track - about a sensitive man who is aware that he is fed with illusions to survive in the cruel reality."
ArtRock.pl by Mariusz Danielak
Glasspop — The Eternal Kingdom Of Self-Delusion
Poznańska formacja Glasspop, po wydaniu w 2018 roku bardzo udanego debiutanckiego albumu Stranger In The Mirror powraca z drugim krążkiem, którego oficjalna premiera będzie miała miejsce już 20 maja. W stosunku do poprzedniej płyty, można zauważyć małą zmianę w składzie, bowiem w formacji pojawił się perkusista, Daniel Maliszewski.
Zatem jak jest na tym drugim, nagranym w lubońskim Aurora Studio, krążku grupy? Najprościej mówiąc: świetnie! Artyści dalej hołdują niezwykle pojemnej muzycznej formule, którą dla swojego użytku określają modern synth alternative rock. Jakkolwiek interpretowalibyście tę szufladę, ja wiem jedno. W ich graniu jest wszystko to, co kocham w muzyce i niekoniecznie jest to „rockowo progresywne”. Nośne, kapitalne, czasami bezczelnie atrakcyjne melodie, rockowy zgiełk, przeciekawie używana elektronika, której jest pełno, jednak absolutnie nie przytłacza materiału i mamy wrażenie, że obcujemy z krwistym, rockowym składem, selektywna produkcja, wyrazisty głos… no i pewną wzniosłość i emocjonalność, która często wynika z wokalnych interpretacji Mavericka. Do tego potrafią zagrać rozpędzonego rockera ale i klimatyczną balladę, w obu formach będąc wiarygodnym.
Album rozpoczynają trzy totalne petardy: Revoloosers, Too Many Reasons I The Eternal Kingdom Of Self-Delusion. Napędzane soczystym basem, podszyte elektroniką i okraszone refrenami, którymi można zdobywać stadiony. Celowo pominąłem gitary, których jak dla mnie jest na tej ich drugiej płycie więcej. The Eternal Kingdom Of Self-Delusion jest bardziej gitarowa od debiutu i to chyba zasadnicza różnica między tymi płytami. Różnica na zdecydowany plus. Posłuchajcie zresztą Electro Shock Awakers, industrialnie zaczętego Scroll It czy drugiej części najdłuższego w zestawie Take Me Higher. A jest jeszcze brudny i mroczny (fakt, że „intensywnie syntetyczny”) Kings Are Coming, w którym tytułowa fraza śpiewana jest w stylu… Davida Gahana z Depeche Mode. No i są gitarowe solówki, jak ta w balladowym Between The Worlds. A skoro przy balladach jesteśmy, koniecznie trzeba wyróżnić cudną Endless, do tego In The Dead Of Night, dla mnie będącą godnym następcą pięknego Eclipse z repertuaru UFly oraz ascetyczną i wieńczącą płytę The Man In The Window, nad którą, jak dla mnie, delikatnie unosi się duch… U2. Jednym słowem, każda kompozycja się broni, choć moim faworytem jest na dziś One Minute To The Grand Finale, z napędzającym ją „grubym basiskiem”, rockowym żarem, harmoniami wokalnymi i głosem Mavericka odpływającym gdzieś bardzo wysoko.
Całości dopełniają teksty, dobrze komponujące się z muzyką, w niebanalnej poetyce, dość osobiste, emocjonalne, wynikające z obserwacji tego co wokół, pełne rozczarowania („nie ma komunikacji, słowa utknęły za maską” w Kings Are Coming, albo „myślałem, że moje życie będzie idealną grą, ale to bardziej jak przerwa na reklamę” ze Scroll It) ale i nadziei. Ponadto, jakże wyjątkowo brzmią w czasach, w których przyszło nam żyć, słowa zawarte w One Minute To The Grand Finale („ To może być ostatni dzień, to może być ostatni zachód słońca […] To może być ostatnia chwila, kiedy świat jest tak ważny”). Niewielu dziś potrafi grać tak inteligentnie i przebojowo. Znakomita płyta.
The Poznań based band Glasspop, after the release of a very successful debut album "Stranger In The Mirror" in 2018, returns with a second album. The official premiere will take place on May 20th. Compared to the previous album, a small personal change can be noticed. The new drummer: Daniel Maliszewski, has joined the band.
So, how is it on the second album of the group, recorded in Aurora Studio in Luboń? Simply put: great! The artists still adhere to an extremely capacious musical formula, which is defined for their use by modern synth alternative rock. However you interpret this drawer, I know one thing. Their playing has everything I love about music and it's not necessarily "progressive rock". Gripping, brilliant, sometimes brazenly attractive melodies, rock noise, very interestingly used electronics, which are everywhere, but absolutely not overwhelming the material and we have the impression that we are dealing with a bloody, rock line-up, selective production, expressive voice ... and a certain sublime and emotionality, which is often the result of Maverick's vocal interpretations. In addition, they can play a speeding rocker, but also an atmospheric ballad, being credible in both forms.
The album begins with three total bangers: "Revoloosers", "Too Many Reasons" and "The Eternal Kingdom Of Self-Delusion". Driven by round, edgy bass, lined with electronics and sprinkled with choruses that can be used to conquer stadiums. I deliberately skipped the guitars. For me, there are more guitars on their second album." The Eternal Kingdom Of Self-Delusion" is more guitar-based than their debut and this is probably the main difference between these albums. The difference is a definite plus. Listen to the "Electro Shock Awakers", the industrial "Scroll It" or the longest song in the album: "Take Me Higher". There is also dirty and dark (yes, it's "intensely synthetic" song) "Kings Are Coming", in which the title phrase is sung in the style of ... David Gahan from Depeche Mode. And there are guitar solos like the one in the ballad "Between The Worlds". Since we are talking about ballads, it is necessary to distinguish the wonderful "Endless" and "In The Dead Of Night", for me being a worthy successor to the beautiful "Eclipse" from UFly's repertoire, and the ascetic and surmounting the album "The Man In The Window", which, for me, has the spirit of… U2. In a word, each composition defends itself, although my favorite today is "One Minute To The Grand Finale", with its driving "fat bass", rock heat, vocal harmonies and Maverick's voice flowing somewhere very high.
The whole is complemented by lyrics that blend well with the music, in remarkable poetics, quite personal, emotional, resulting from the observation of what is around, full of disappointment ("there's no communication, words get stuck behind the mask" in Kings Are Coming, or "I thought that my life would be the perfect game, but it's more like commercial break” from Scroll It) but also hope. Moreover, in the times in which we live, how special sound the words in "One Minute To The Grand Finale "( "It may be the last day, it may be the last sunset ... It may be the last moment when the world is so vital"). A few today can play so intelligently and chart breaking. A brilliant album.